Bartosz Kempa, radca prawny naszego serwisu był gościem „Prawniczego wtorku” na antenie radia Olsztyn.
Nasz ekspert opowiadał m.in. o możliwych pułapkach i problemach na wakacjach z biurami podróży.
Całej audycji możecie posłuchać tutaj.
Redakcja: Przeglądaliśmy katalogi, wybraliśmy wycieczkę, a na miejscu okazało się, że wcale nie jest tak wspaniale, jak obiecywał nam na przykład sprzedawca owej wycieczki na miejscu. Albo jak została ona opisana w Internecie. Bo coraz częściej również korzystamy z internetowych operatorów i biur podróży. Czy ten brak zadowolenia z wakacyjnego urlopu to rzecz z która de facto można pójść do sądu? Sprawdzamy. (…) Dużo jest takich sytuacji, że klienci, turyści wracają niezadowoleni i mówią „o nie, tak być nie może. Oni mi za to zapłacą…”?
Bartosz Kempa: Dużo i coraz więcej. Ja myślę, że z jednej strony można powiedzieć tak – to dobrze, bo to też świadczy o tym, że klienci biur podróży mają coraz większą świadomość swoich praw. I to jest taką główną, w mojej ocenie, bolączką czasu przeszłego, ale też teraźniejszości – że wciąż klienci biur podróży nie do końca są świadomi swoich praw, a biura podróży próbują to wykorzystać.
Redakcja: Czyli klienci na ogół nie czytają umów? Tylko składają podpisy i robią przelewy?
BK: Powiem tak. Chciałbym wszystkim słuchaczom powiedzieć, że wciąż najtaniej uczyć się na cudzych błędach. Dlatego też bardzo często zastanawiam się, czemu do biur podróży klienci wciąż chodzą w pojedynkę. To znaczy nie szukają asysty prawników, chociażby radców prawnych. Może dlatego, że wciąż ufają burom podróży? Aczkolwiek tegoroczne badania przeprowadzone w Unii Europejskiej mówią, że my Polacy jesteśmy jednym z tych narodów, który ma akurat najmniejsze zaufanie do biur podróży i wydaje się, że z czegoś to wynika. Może dlatego chodzimy w pojedynkę, bo chcemy zaoszczędzić? Tylko pytanie na czym? Bo jeżeli ten urlop jest naszym czasem wymarzonym, wyczekanym, co więcej opłaconym – czasem płacimy kilka, kilkanaście tysięcy za taką wycieczkę, to na czym chcemy oszczędzać? Może dlatego, że na co dzień jesteśmy zabiegani i brakuje nam czasu na taki kontakt z prawnikiem czy z radcą prawnym?
Redakcja: Panie mecenasie, ale to raczej jest rzadko spotykana sytuacja, że idziemy do biura turystycznego [z prawnikiem]. Przecież z tym biurem to latamy na wakacje już kilka dobrych lat i do tej pory nic się złego nie wydarzyło. Czyli jest to nasze zaufanie do biura. Dostajemy przecież umowę. I pani nam paluszkiem pokazuje: to ważne, tu proszę podpisać. No a to, że my nie czytamy, to nasza wina.
Zobacz też: Umowa z biurem podróży – jak ją (z)rozumieć
BK: No tak. Tylko przypomnijmy sobie – większość z nas przynajmniej raz w życiu była na takiej zorganizowanej wycieczce z biurem podróży. W związku z tym postarajmy się przypomnieć sobie, jak wygląda taka umowa. Ja od razu podpowiem. Ona się składa z wielu części, także z tej części zwanej OWU – Ogólne Warunki Umowy. Tam jest dużo tekstu. To jest zazwyczaj tekst pisany małą czcionką…
Redakcja: Żargonem, który być może nie jest zrozumiały…
BK: I to zazwyczaj OWU zawiera wszelkiego rodzaju, jak to mówią moje dzieci, zahaczki i disclaimery. Te klauzule, które starają się wyłączać odpowiedzialność biura podróży. I dlatego mówię, że prawnik, radca prawny po stronie klienta, już na tym etapie może być takim sojusznikiem, który pozwoli przebrnąć przez te klauzule klientom, konsumentom. A przede wszystkim no to na jego głowie może być to, że on to przeczyta i zwróci nasza uwagę na pewne, właśnie tego rodzaju klauzule, które są niebezpieczne.
Redakcja: No dobrze. W tej umowie jest zawarte wszystko. I prawa i obowiązki, jakie także i na nas, a nie tylko na przewoźniku będą spoczywać. Czyli to będzie dokument, który nam pozwoli ewentualnie dochodzić swoich praw?
BK: Tak, dlatego, że jeżeli mamy być z czegoś niezadowoleni, jeżeli możemy mówić w ogóle o zmarnowanym urlopie, czyli mieć prawo do jakichkolwiek roszczeń wobec biura podróży, to faktycznie będą one wynikać z niezgodności z umową. Czyli treść umowy mówi o obowiązkach biura podróży, ale i naszych prawach, jako klientów…
Redakcja: A jakie są najczęstsze haczyki, to, na co powinniśmy zwrócić uwagę?
BK: Chociażby hit ostatniego lata, czyli dojazd własny. (…) Ja będę wszystkich słuchaczy przekonywał do tego, że podróże zorganizowane i turystyka zorganizowana faktycznie są czymś ciekawym, dlatego że z założenia bezpiecznym. Jako prawnik zwracam uwagę na to bezpieczeństwo prawne i powiem tak. Ustawa o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych, długa i skomplikowana nazwa – nikt z nas nie musi tego pamiętać – ale właśnie w tej ustawie jest zapisanych szereg praw naszych, jako klientów. I teraz jeżeli mowa o haczykach, to wystarczy, że biura podróży tak sprzedadzą nam ten produkt, że nie będzie to imprezą turystyczną. Czyli że, tak w skrócie mówiąc, połączeniem co najmniej dwóch usług turystycznych czyli np. zakwaterowanie czyli hotel plus przelot, tylko na przykład hotel, do którego mamy dojechać samodzielnie. I ten drugi produkt nie będzie już podlegał dobrodziejstwom tej ustawy, a tym samym nie da klientom ochrony. Jeżeli biuro podróży – a tak się zdarza – nie zasygnalizuje odpowiednio właśnie tego wątku, gros z nas, nawet po wysłuchaniu takiej audycji i tego, co mówię, może sugerować się, że jeżeli z biurem podróży, to zawsze bezpiecznie. A tak nie jest.
(…)
Zobacz też: Itaki wakacje 2021 z dojazdem własnym, ale bez ochrony prawnej
Redakcja: Nie lubimy takiego sformułowania „nieudany urlop” i wszyscy chyba chcielibyśmy uniknąć konsekwencji właśnie takiego. Będąc za granicą, ale również chyba w Polsce możemy spotkać się z tym , że to, czego oczekiwaliśmy nie było dokładnie tym, co dostaliśmy.(…) Warto dochodzić swoich praw, jeśli tylko jest niezadowolenie. (…) Mamy prawa, obowiązki i są konkretne terminy, kiedy musimy działać, jeśli tylko jest jakieś niezadowolenie w nas.
BK: Tak, to prawda. Jeżeli tylko mamy powody do niezadowolenia, czyli patrzymy, że coś jest nie tak pomiędzy tym, jak sobie to wyobrażaliśmy i co mamy zapisane w umowie, a tym, co zastajemy na miejscu, przede wszystkim i tu sygnalizuję nasz obowiązek, o którym być może nie wszyscy wiedzą. Jak najszybciej zgłosić takie niezgodności przedstawicielowi organizatora. Czyli do biura podróży, a nie do jego podwykonawcy czyli hotelarza. To jest bardzo ważna rzecz – zgłosić to też się w taki sposób, żeby pozostał po tym ślad. Nie zapominajmy, że rezydent jest na liście płac biura podróży i nie zawsze będzie chciał pamiętać to, o czym do niego mówiliśmy i co mu zgłaszaliśmy. Także ważną rzeczą jest to, żeby zgłosić to albo pisemnie, albo przez sms, albo, jeżeli dzwonimy po prostu postarać się nagrać taką rozmowę.
Redakcja: Ale jeszcze w czasie pobytu?
BK: Jeszcze w czasie pobytu. To jest ważne. Mamy to zrobić jak najszybciej. Mechanizm jest dosyć sprawiedliwy, bo jeżeli jak najszybciej zgłosimy pewną niezgodność, tym samym dajemy też biurom podróży szansę na to, żeby zareagowały i po prostu ją usunęły. I dopiero fakt nieusunięcia takiej niezgodności lub zbyt późnego usunięcia, bo to też może mieć miejsce daje nam prawo do tego, żeby zgłosić pewne roszczenia. Ale to już na trochę innym etapie.
Czytaj też: Jak skutecznie zgłaszać problemy na wakacjach z biurem podróży?
Redakcja: Usterka, albo powód naszego niezadowolenia nie został usunięty, ten problem nie został rozwiązany, my finalnie wracamy do kraju i co robimy dalej? Jeśli mamy oczywiście zgłoszone tamto na miejscu?
BK: Pani redaktor poruszyła bardzo ważną rzecz. Bo wracamy do kraju i to jest taki moment, który faktycznie rozdziela i rozróżnia dwie kategorie naszej aktywności. Jedno to jest zgłoszenie niezgodności i to robimy w miarę naszych możliwości jeszcze podczas pobytu tam. Na wakacjach. Natomiast faktycznie czas na reklamację i na zgłoszenie naszych roszczeń to jest czas już na spokojnie, po powrocie. Chciałem zasygnalizować jedną rzecz. Bo ponad dwa lata temu zmieniła nam się ustawa i ona przestała już budować terminy na zgłoszenie takich reklamacji. I teraz te terminy znajdujemy już nie w ustawie, tylko w umowie. Każdorazowo w naszej umowie z touroperatorem. Ilu touroperatorów, tyle umów i tyle terminów. Zazwyczaj jest to nie mniej niż 30 dni, ale bywają też dłuższe. W związku z tym, to jest doskonały czas na to, żeby jak najlepiej przygotować się do takiego wystąpienia. Także być może przy asyście prawnika, radcy prawnego.
Redakcja: Czyli nie szukamy w internecie wzoru reklamacji?
BK: No myślę, że nie. Dlatego, że ja będę ostrzegał – ten wujek Google nie jest zawsze wujkiem Dobrą Radą. I nie ukrywam, że moim spostrzeżeniem ostatnich dni jest to, że na stronach tych organizacji, które powinny dbać o nas – konsumentów, m. in. UOKiK-u, możemy znaleźć wciąż takie wzory reklamacji, które jeszcze operują starymi przepisami, starą ustawą. Trochę wstyd. Ale też, przede wszystkim, niebezpieczeństwo dla nas – klientów biur podróży.
Czytaj też: o tym dlaczego nie warto korzystać z gotowców z internetu i jeśli chcesz reklamować nieudane wakacje z biurem podróży – gdzie (nie) szukać pomocy.
Redakcja: A jakie roszczenia nam przysługują? O co możemy wnioskować?
BK: Powiem tak. Tu jest całkiem dobrze, dlatego, że przysługują nam aż trzy roszczenia. Oczywiście, w zależności od tego na jakie niezgodności narzekamy i z czym się mierzymy. Mamy i roszczenie o obniżenie ceny i o odszkodowanie, ale także o zadośćuczynienie za poczucie zmarnowanego urlopu. I z tym ostatnim. To jest taka wycena za pewien w cudzysłowie bałagan w naszych głowach.
Redakcja: Za dyskomfort, który odczuwaliśmy na miejscu.
BK: Dyskomfort, pewne nasze oczekiwania. Jeżeli każdy z nas spojrzy na swoje plany urlopowe i na to, jak bardzo chciał naładować akumulatory, spędzić czas z rodziną i z przyjaciółmi, to powiem tak – najbliższa taka szansa zazwyczaj nie zdarza się zaraz po nieudanym, zmarnowanym urlopie, ale dopiero za czas jakiś. Może za tok? Kwestia covidowa też bardzo przesunęła nam te cykle podróży. Wciąż czekamy, co przyniesie nam listopad, grudzień. Czy nie wpłynie na możliwość dalszego podróżowania. Także jeżeli biuro podróży zmarnuje nam dzisiaj urlop, szykujmy swoje reklamacje i nie bójmy się. To jest nasze prawo. Powinniśmy jeszcze raz podsumować, co takiego złego nas spotkało, odpowiednio to udowodnić…
Redakcja: No właśnie, bo chciałabym też powstrzymać takie zapędy, że nagle zaczniemy szukać dziury w całym, a bo nuż mi obniżą cenę wycieczki. To też nie o to chodzi.
BK: To też nie o to chodzi. Są pewne reguły. I powiem tak – warto i zachęcam do tego, żeby zgłaszać takie reklamacje. Taka reklamacja, tu dokończę, powinna zawierać nasze roszczenie, czyli informację o jaką rekompensatę z tych trzech tytułów się ubiegamy, ale też wciąż powinna być oparta nie tylko o fakty i tu apeluję do wszystkich – piszmy, jak było naprawdę, to jest ważne, bo wcześniej czy później to wyjdzie – ale też wciąż to jest taki moment, w którym powinniśmy szukać takiego partnera w nas radcach prawnych, prawnikach, którzy też potrafią te fakty i te niezgodności oprzeć o konkretne przepisy. A to ma właśnie zrobić wrażenie na touroperatorach i pozwolić wypłacić ta rekompensatę. Poza sądem. To jest ważne.
Redakcja: Prawniczy wtorek dziś o turystyce, która nie kończy się wraz z sezonem wakacyjnym.(…) Dziękuję za rozmowę.
BK: Dziękuję za zaproszenie i życzę [zawsze] udanego wypoczynku.
Czytaj też: Odszkodowania od biur podróży – gdzie szukać pomocy?
Jeśli chcecie czytać więcej podobnych artykułów polubcie naszą stronę na Facebooku.