Czy następny na liście jest Small Planet Polska? A może dziś bardziej trafne jest już pytanie: „nie czy, a raczej kiedy to się stanie”…? Przypomnijmy, że mowa jest o losach przewoźnika będącego jeszcze do niedawna liderem rynku czarterowego w Polsce. To właśnie Small Planet miał największą szansę obsługiwać nasz tegoroczny wylot lub przylot z urlopu – niestety, z dużym prawdopodobieństwem, znacznie opóźniony lub odwołany.
Small Planet – owacje przed sezonem
„Minęło już prawie 10 lat, a dziś przewozimy 8 razy więcej pasażerów rocznie dziesięciokrotnie większą flotą. Cieszę się, że jesteśmy numerem jeden w Polsce. To właśnie tutaj Small Planet Airlines zostało nagrodzone za najlepszą linię czarterową dwa lata z rzędu. Jesteśmy wdzięczni wszystkim pasażerom i partnerom za wybranie nas i okazanie zaufania. Rozwijamy się dla Was i dzięki Wam” – mówił jeszcze w kwietniu tego roku prezes Small Planet Airlines Polska.
Taka deklaracja, złożona tuż przed sezonem, napawała optymizmem. Tym samym w naszych umowach z biurami podróży raczej bez większych podejrzeń przyjmowaliśmy informacje, że na wakacje polecimy ze Small Planet. A także, że z nich wrócimy – zrelaksowani i wypoczęci…
Okazało się jednak inaczej. Miniony sezon był czasem kolejnych rekordów także dla Small Planet Airlines Polska. Tym razem rekordowych wpadek w postaci znacznie opóźnionych lub odwołanych lotów. Okazało się, że nasze apetyty na latanie z jednej strony, a chęci biur podróży i przewoźnika na zwiększający się zysk z drugiej, nie pozostawiły miejsca na mogące pogorszyć się warunki atmosferyczne, czy (rzekomo) nie dające się przewidzieć problemy techniczne floty. Siłą rzeczy więc, ta lotnicza „maszynka” zaczęła się zacinać. W konsekwencji pojawiła się fala roszczeń o odszkodowania.
Kalendarium niewypłacalności Small Planet Airlines
Kiedy w połowie września władze niemieckiej Small Planet Airlines składały w sądzie wniosek o restrukturyzację, władze holdingu na Litwie zapewniały, że nie odbije się to na działalności przewoźnika w Polsce. W dwa tygodnie później okazało się jednak, że także polska spółka jest niewypłacalna. A pod koniec października, że restrukturyzacji poddała się już właścicielska spółka z Litwy. To pomocna dłoń spółki matki dla polskiej spółki czy raczej efekt kuli śniegowej? – pytaliśmy wtedy, gdyż po stronie wierzycieli polskiego Small Planet piętrzyły się kolejki pasażerów, którym od miesięcy opóźniano wypłatę odszkodowań za opóźniony lub odwołany lot.
Niemieckie Small Planet już zbankrutowało
W dzisiejszej Rzeczpospolitej znalazła się informacja o upadłości niemieckiego Small Planet.
Nieco złośliwie można by zapytać: „No, patrz Pan, kto by się spodziewał…?” Dziwić jednak może szybkość całego procesu. Od wniosku o restrukturyzację po bankructwo niemieckiego taniego przewoźnika minęło niespełna półtora miesiąca.
Jak czytamy w artykule: „Powodem kłopotów Small Planet Airlines w Niemczech były problemy z realizacją lotów. Przewoźnik miał wiele opóźnień, a to spowodowało, że pasażerowie występowali o odszkodowania.”
Czyżby wobec tego pasażerowie mieli NIE występować o odszkodowania? Czy to uratowałoby przewoźnika? Zastanawiamy się też, dlaczego na zabezpieczenie roszczeń klientów nie tworzy się rezerw? Czy to oznacza, że wykonywanie usług w turystyce powierza się przewoźnikom o tak wątłej płynności finansowej? Co na to poszczególne nadzory krajowe? Czy tolerują takie praktyki? Oraz, co dla nas najważniejsze…
Czy Small Planet Airlines Polska będzie następne?
Przypomnijmy, co od początku roku polskie Small Planet Airlines przesyłały swoim klientom w odpowiedzi na wezwania do zapłaty. „W zimowym sezonie (od października do maja) Small Planet Airlines ma bardzo ograniczone środki na rekompensaty roszczeń. Decyzja pochodzi z góry i nasz dział roszczeń nie może wpłynąć na zmianę tej decyzji. Dlatego wszystkie płatności musimy traktować priorytetowo, od najstarszych do najnowszych. Chcielibyśmy zapewnić, że każdy pasażer jest dla nas ważny. Zapewniamy, iż ostatecznie rekompensaty zostaną przesłane, lecz w danym momencie nie możemy potwierdzić, kiedy dokładnie płatności zostaną zrealizowane.” – informowano poszkodowanych.
W naszej ocenie powyższe może świadczyć o tym, że polski przewoźnik od dawna – dodatkowo świadomie – także realizował swoją brawurową politykę biznesową, kosztem zabezpieczenia realnych przecież roszczeń pasażerów odwołanych i opóźnionych lotów. A te musiały się w końcu pojawić i to lawinowo, szczególnie przy tak napiętym grafiku lotów zakontraktowanych z biurami podróży. Bo touroperatorzy także bili w tym sezonie swoje rekordy (m. in. sprzedaży tzw. wycieczek samolotowych). W zasadzie już dziś moglibyśmy napisać, wykorzystując podsumowanie z artykułu o niemieckim bankrucie: „Powodem kłopotów Small Planet Airlines w Polsce były problemy z realizacją lotów. Przewoźnik miał wiele opóźnień, a to spowodowało, że pasażerowie występowali o odszkodowania…” – pasuje jak ulał, nieprawdaż?
Jednak na stronie polskiego przewoźnika wtedy i dziś znajdujemy slajd eksponujący wyłącznie jego stały zysk. Czyją uwagę i od czego zamierzano w ten sposób odwrócić? Wydaje się, że trudno było pominąć tysiące skarg pasażerów kierowanych do właściwych urzędów. Najpierw na opóźnione lub odwoływane loty a potem na opóźnione lub odwoływane płatności odszkodowań (nawet tych przyznanych). Nieco niepoważnie byłoby, gdyby okazało się, że organy tak dużych państw jak Niemcy czy Polska dały się ograć przez te „małe” linie lotnicze. Te zakończyły sezon i – w obliczu zobowiązań, których najwyraźniej od początku nie miały ochoty płacić – właśnie zwijają swoje interesy… Ale, czy w ten sposób nie będą chciały funkcjonować pozostałe czarterowe lowcosty? A w jaki sposób przed podobnym zjawiskiem w przyszłości zamierza zabezpieczyć swoich klientów branża turystyczna? Przecież umowy z profesjonalistami, którymi są przecież biura podróży, obejmowały także gwarancje co do jakości oferowanego przewoźnika…
Co się stanie z roszczeniami o odszkodowanie klientów Small Planet Polska?
Nie zamierzamy być złym prorokiem. Wydaje się nam jednak, że decyzja o ogłoszeniu bankructwa polskiej spółki może być już kwestią czasu. Ta decyzja zapewne także będzie „pochodzić z góry”. Będzie to marnym pocieszeniem dla tysięcy klientów Small Planet Airlines Polska i współpracujących z nimi biur podróży. Dla wielu turystów tegoroczny urlop zostanie w pamięci jako jeden wielki koszmar koczowania na lotnisku w oczekiwaniu na wylot lub powrót z wakacji. I może okazać się, że to nie widmo rocznego okresu przedawnienia roszczeń o odszkodowanie stanie się zmorą polskich pasażerów. Tych, do tej pory, irytowały deklaracje przewoźnika o przesuwaniu terminów wypłat rekompensat. Bo to wraz z ogłoszeniem bankructwa Small Planet Airlines Polska, ich klienci mogą stracić definitywnie szansę na wypłatę obiecanych im przez przewoźnika odszkodowań.
Jeśli chcecie czytać więcej podobnych artykułów polubcie naszą stronę na Facebooku.